Nie wierzę w Jude'a Coyne'a, czyli "Pudełko w kształcie serca" Joe Hilla

  • X
    08
  • 5



„Pudełko w kształcie serca” pomysłowo się zaczyna, ale im głębiej w las tym bardziej wygląda na sztampową historię o duchu. Fakt, że dobrze napisaną, ale jednak schematyczną do bólu. Szkoda tym bardziej, że zmarnowany został całkiem fajny pomysł i kilka naprawdę mocnych scen, jak ta z gościem z syntezatorem głosu zamiast krtani. Przyczepiłbym się też do głównego bohatera, który jest tak nieprzekonujący, że aż zęby bolą. Zapowiadało się, że dostaniemy ekscentrycznego rockmana na emeryturze, który użył już sobie życia na wszystkich frontach, takiego rozpuszczonego gwiazdora, który na skutek bliskiego spotkania z duchem w końcu dostanie po tyłku. Judas Coyne okazuje się być jednak typem fajnego kumpla po przejściach. Nie da się go nie lubić i już niemal od początku wiadomo, że nie jest takim gnojkiem, do czego usilnie stara się nas przekonać Hill. Szkoda, bo taki harcerzykowaty bohater to pójście po najmniejszej linii oporu, zwłaszcza kiedy okazuje się, że nawiedzający Jude’a Craddock MacDermott (nawiasem mówiąc fajne imię) niejedno ma na sumieniu. Ten prosty podział na dobrych i złych łatwo pozwala przewidzieć jak cała sprawa się potoczy. Jak dla mnie, Hill ma dobry warsztat i talent do tworzenia scen robiących wrażenie, ale według mnie utopił go w konwencjonalnej do bólu historii. Szkoda.