Pulpowo i po polsku, czyli opowiadania Łukasza Śmigla

  • 10


Gwoli ścisłości: ja raczej zwolennikiem krótkich form nie jestem. Zaczyna człowiek coś takiego, wciąga się, oswaja z bohaterami, napala na wciągającą historię i co? I już koniec. Albo gorzej: zaczyna człowiek czytać i nawet nie zdąży się wkręcić, a tu po wszystkim. Ja tam raczej grube tomiszcza wolę. Wszystko co kończy się ledwie po kilkudziesięciu stronach wzbudza we mnie podejrzenia. Jak dla mnie opowiadania to strata czasu.





Ale, ale… Tak to ja myślałem kiedyś. Teraz biję się w pierś. Ba, nie tylko w pierś się biję, ale i pochylam mą głowę gotów posypać ją popiołem, bo zmieniłem zdanie i wszystko co napisałem przed chwilą odtąd należy czytać używając czasu przeszłego. Połknąłem bowiem ostatnio „Morderców” autorstwa Łukasza Śmigla i tak mi się spodobało, że wziąłem się jeszcze za jego „Demony” i również byłem ukontentowany. Głównie to takie makabryczne historyjki z mniej lub bardziej zaskakującym finałem. Swą formułą przypomniały mi oglądane niegdyś „Opowieści z Krypty”, tylko Strażnika Krypty tu się nie uświadczy. No dobra, może to trochę za daleko idące skojarzenie, ale ja naprawdę zasiadałem do kolejnego opowiadania z taką samą ciekawością jak niegdyś do epizodów tej kultowej serii. Tylko powiedzmy sobie szczerze: „Opowieści z Krypty” to jednak taki lajcik dla trochę starszej dziatwy. W „Mordercach” i „Demonach” raczej trzeba się przygotować na ostrą jazdę bez trzymanki w klimatach gore, niejednokrotnie doprawioną czarnym humorem. Gdyby u nas wydawano pulpowe magazyny Śmigiel odnalazłby się w nich jak ryba w wodzie. Mamy tu: duchy, zombiaki, seryjnych morderców i nawet pokręconego Świętego Mikołaja. Widać, ze autor czerpie garściami z tego co już było, ale to nie grzech jeśli umie się przebierać w popkulturowym garnku, a Śmigiel potrafi jak mało kto. Dzięki temu wyszły mu naprawdę fajne krótkie czytadła, może niekoniecznie zostające w pamięci, ale to nawet lepiej, bo pewnie do nich jeszcze wrócę.


PS. Moje hity to „Śmierć za trzy” i „Nigdy więcej”. Naprawdę szczęka opada. Musiałem odłożyć książkę na chwilę, żeby pozbierać zęby.

PS2. W „Demonach” brakowało mi tego odautorskiego komentarza do wszystkich opowiadań jaki był obecny w „Mordercach”. Mała rzecz, a cieszy.

PS3. Łukasz Śmigiel chyba naprawdę zaraził mnie pasją czytania opowiadań. Nie wiem jak to się stało, ale spodobało mi się rzucone we wstępniaku do „Morderców” hasło „jedno opowiadanie dziennie codziennie”. No może tak hardcorowo to nie dam rady, ale dwa lub trzy na tydzień to czemu nie. Na półce czekają zbiory Kinga i Mastertona, a co tu mówić o mistrzach jak Bradbury, Borges, Gogol, czy Kafka. Naprawdę dużo do nadrobienia.


10 komentarzy :

Unknown pisze...

Ja również byłam zmiażdżona opowiadaniami ze zbioru Mordercy :D uwielbiam tę antologię i w ogóle opowiadania :) Czytam je dokładnie tak jak to opisałeś w PS3 jedno dziennie wieczorkiem na poprawę nastroju ;)

Sheila pisze...

Ha! Ja też uwielbiam, muszę w końcu parę słów skrobnąć na ten temat :)

Charlie Librarian pisze...

Akurat Łukasz Śmigiel zajmuje się wydawaniem czasopisma utrzymanego w stylistyce pulpowej. Nazywa się ono "Coś na progu"

Polecam. Jest bardzo ładnie przygotowane i zawiera bardzo interesujące treści:)

Ja czytałem jego "Decathexis". Również polecam. Śmigiel stworzył bardzo interesujący i mroczny świat, który aż prosi się o kontynuację.

Link do strony czasopisma:

Coś na progu

slavkomir pisze...

"Coś na progu" od jakiegoś czasu obserwowałem, ale nie mogłem się zdecydować na kupno. W końcu w zeszłym tygodniu zamówiłem wszystkie trzy. Wczoraj już przyszły i naprawdę wyglądają smakowicie. Na razie zaliczone opowiadanie Edwarda Lee. I tak jak można było się spodziewać nie oszczędza czytelnika.

slavkomir pisze...

Skrobnij, skrobnij. Chętnie poczytam :-)

Neuromeat pisze...

Z chęcią poznam jeszcze kilku pisarzy zmuszających do zbierania zębów z ziemi. Jak krótka forma, to polecam opowiadania Dukaja z tomiku "Xavras Wyżryn". Po nich szczęki musiałem szukać.

A powiedziałbyś, że Śmigiel idzie bardziej w stronę Philipa K. Dicka czy bardziej do Stephena Kinga? Cięższy czy lżejszy od np. "Wypychacza zwierząt" Grzędowicza?

Zastanawiam się, czy warto.
Also, I'm watching you.

Pozdrówko,
Neuromeat
--
http://naddartastrona.blogspot.com/

slavkomir pisze...

No bardzo mi przykro, ale nie mogę Ci powiedzieć kogo mi Śmigiel przypomina bardziej, bo z opowiadaniami wyżej wymienionych Panów jestem trochę na bakier. Opierając się na znajomości powieści to raczej nie Dick, może trochę King (ale troszeczkę), szybciej chyba Masterton (ale to także moja ostrożna kalkulacja). Trzeba byłoby mądrzejszych i bardziej oczytanych zapytać o zdanie. Może ktoś by coś tu Ci podpowiedział w komentarzach :-)

Dzięki za watcha.
Pozdrowionak również

Anna Plich (Buffy1977) pisze...

Nie przepadam za horrorami polskich autorów, więc chyba się wstrzymam... Ale recka zachęcająca, nie powiem:)

Pieguska pisze...

A tu człowiek szuka polskich, niepokornych autorów - a tu proszę, podane na tacy :) Ten kulturowy miszmasz bardzo kojarzy mi się z J. Ćwiekiem i jego opowiadaniami z tomów "Kłamca". Ale recenzja bardzo zachęcająca :)

paulo książki pisze...

Recenzja jest bardzo zachęcająca! :) A obok książek z takimi okładkami nie da się przejść obojętnie..;))