Sfrustrowany prokurator i nawiedzony blok, czyli "Uwikłanie" i "Domofon" Miłoszewskiego

  • 7
Znowu się opuściłem w blogowaniu. Na szczęście mimo absencji wciąż czytam. Ostatnio na przykład połknąłem dwie powieści Miłoszewskiego. Miał być w Bydgoszczy, więc na spotkanie autorskie chciałem się wybrać przygotowany merytorycznie :-), a ponadto „Domofon” i „Uwikłanie” już jakiś czas kurzyły się na mojej półce. Ze spotkania wyszły nici, ale lektury obu powieści nie żałuję bo okazały się solidnymi czytadłami. Choć „Uwikłanie” podobało mi się bardziej niż „Domofon”.




Horror o nawiedzonym bloku na warszawskim Bródnie miał co prawda swój klimat, ale został on kompletnie roztrwoniony przez kiepskie zakończenie. No i niestety wcześniej czytałem „Instytut” Żulczyka, który chyba lepiej poradził sobie z przedstawieniem paranoi dosięgającej ludzi wspólnie uwięzionych w odizolowanym pomieszczeniu. Trzeba jednak oddać Miłoszewskiemu, że „Domofon” był pierwszy i bardziej spełnia kryteria horroru.

Natomiast „Uwikłanie” to już rasowy kryminał, w którym śledztwo spoczywa nie na barkach detektywa czy policjanta, ale zawalonego papierkową robotą prokuratora, bo tak to u nas w Polsce ponoć bywa naprawdę. W ogóle autor wielokrotnie w wywiadach zarzekał się, że przykłada wielką wagę do researchu, tak by całe powieściowe tło jak najbardziej stwarzało pozory rzeczywistego. Rzecz godna pochwalenia, ale nie należę do czytelników którzy dostają orgazmu, gdy autor z pieczołowitością godną zegarmistrza opisuje ulicę z dokładnością co do ostatniej kostki brukowej. Co innego stworzenie fajnego bohatera, a takim jest prokurator Szacki. No może „fajny” to niezbyt adekwatne określenie dla zmęczonego życiem frustrata, być może narcyza, a na pewno mającego wieczne pretensje do świata malkontenta. Nie wiem dlaczego, ale jednak mu kibicowałem. Może dlatego, że mówiąc górnolotnie w każdym z nas jest trochę Szackiego :-) . Jeśli chodzi o fabułę to muszę się przyznać, że nawet dałem się zwieść autorowi, bo sądziłem, że rozwiązanie całkowicie pójdzie w stronę jakichś prawicowych teorii spiskowych, a okazało się bardziej kameralne. Tak trochę nawet w stylu Agaty Christie. Tylko nie wiem po jakiego grzyba został tam wrzucony ten wątek romansowy. W ogóle mi tu nie pasował do postaci Szackiego. Mimo to było na tyle dobrze, ze czekam na ciąg dalszy.