Wydaje
się, ze powinno być fajnie. Mamy tu masońskie rytuały, satanistyczne orgie,
tajemniczego bohatera, czy też raczej antybohatera i całą masę innych rzeczy,
który włoski pisarz wymieszał w historycznej otoczce tak by wszystko
przypominało XIX-wieczną powieść w odcinkach. Ponoć Eco jest zadowolony, że
udało mu się zachować niemal stu procentową wierność faktom historycznym, tylko
z głównego bohatera czyniąc postać fikcyjną. Szkoda tylko, że nie przełożyło
się to na moje zadowolenie z lektury, gdyż ścisłe trzymanie się ram historycznych
odbiło się na samej fabule, która momentami ciągnęła się jak flaki w oleju.
Choć może znajdą się pasjonaci, u których długi rozdział o marszu Garibaldiego
wywoła ciarki na plecach. Wydaje mi się, że Eco trochę się zagalopował i
zapomniał, że dobre przygotowanie faktograficzne (choćby było poparte najbarwniejszym
językiem literackim), nie wystarczy do stworzenia pasjonującej powieści. Dla
mnie „Cmentarz” to był taki zbiór ładnie napisanych ciekawostek. Nie przeczę,
że miejscami nawet porywających swym literacko pięknym językiem. Cóż z tego,
skoro były chwile, kiedy ziewałem ze znudzenia. Nie tego oczekuje się po
książce, która w wielu plebiscytach uważana była za tytuł roku.
Eco U., Cmentarz w Pradze,Oficyna Noir sur Blanc 2012.