Zawsze jest coś za coś, czyli "My" Eugeniusza Zamiatina

  • 2





Na początek chciałbym, żeby było jasne: nie przeczytałem „Roku 1984”. I cieszę się z tego, ponieważ biorąc pod uwagę jak tu i ówdzie powieść Zamiatina jest porównywana do Orwellowego opus magnum, bałbym się, że nie doceniłbym kunsztu rosyjskiego pisarza, że dołączyłbym do chóru malkontentów narzekających na wtórność pomysłów. A przecież to Zamiatin był pierwszy i muszę powiedzieć, że poczułem się jak znokautowany po lekturze jego książki. Ta powieść wgryzła mi się w najodleglejsze zakamarki mózgownicy i gdzieś tam łaskota mnie po szarych komórkach ciągle przypominając, że skosztowałem czegoś naprawdę dobrego.

Zamiatin pokazuje nam świat prawie idealny, gdzie wszyscy są równi sobie. No może z wyjątkiem „opiekunów”, którzy wydają się być bardziej uprzywilejowanie (stąd to „prawie”), ale suma sumarum jest to świat bez wojen, przemocy i nienawiści. Jednym słowem: bezpieczny. Trzeba tylko wyzbyć się swoich indywidualnych pragnień na rzecz wspólnego dobra. No i jeszcze poddać się całkowitej kontroli państwa (ach te utopie, tam zawsze musi być jakiś haczyk :-) Ale w zamian żyjesz sobie w poczuciu całkowitego bezpieczeństwa. Oczywiście przewija się tu nieśmiertelne pytanie, czy jest w ogóle jakaś cena którą można zapłacić za wyzbycie się swojego indywidualnego ja, prawa do własnego zdania, do własnych przekonań? Odpowiedź wydaje się oczywista, ale Zamiatin potrafi zasiać wątpliwości, pozostawiając nam na szczęście wolną rękę, co do wyboru jednej z nich. Ale ciekaw jestem kto po przeczytaniu „My” bez zastanowienia stwierdzi, że świat przedstawiony przez Zamiatina jest taki be.

Smutna książka. I na swój sposób straszna…

2 komentarze :

Charlie Librarian pisze...

Jedną z najgorszych rzeczy w książce Zamiatina jest właśnie fakt, że ten świat, w którym żyje Delta - 503 jest wydawałoby się rajem. Bezpieczeństwo, pożywienie, mieszkanie, brak jakichkolwiek problemów społecznych. Wszyscy równi w swym podobieństwie. Czyż to nie Eden?

A tak na marginesie trzeba być naprawdę malkontentem żeby ganić Zamiatina i wytykać podobieństwa do Orwella zarzucając mu wtórność. Internet i sprawdzenie pewnych faktów nie boli:)

Polecam gorąco "Rok 1984" to książka równie dobra jak "My". Oferująca jednak inne, bardziej skondensowane, mroczne i przerażające spojrzenie na społeczeństwo totalitarne.

slavkomir pisze...

A zwróciłeś uwagę na porównanie tego "zamiatinowskiego" raju do biblijnego? Jak Ty to odebrałeś? Dla mnie najstraszniejsze było to, że świat Mefi wcale nie musi być lepszy od Państwa Jedynego. Nie wiem jak Ty, ale mi wydawało się, ze Zamiatin, może nie bezpośrednio, ale jednak sugeruje znak równości między Mefi a Dobroczyńcą.

Rok 1984 trzeba znać i jest to mój odwieczny czytelniczy wyrzut sumienia. Może teraz się uda :-)