Bóg zapłać

  • 4


Kurczę. Chciałbym powiedzieć o tej książce, że mi się podobała, ale reportaży Tochmana nie da się ocenić za pomocą przyziemnych kryteriów w stylu facebookowego „Lubię to”. Na dobrą sprawę w ogóle nie powinienem się zachwycać nad tą książką. Zachwyt ma bowiem w swoim znaczeniu jakiś pozytywny oddźwięk, obiecuje pewien rodzaj przyjemności, a mnie po lekturze raczej przyjemnie nie było. Gros przedstawionych historii dotyczy przede wszystkim cierpienia, bólu, zakłamania i ludzkiej zawiści. Jeśli Tochman chciał mną poruszyć to niewątpliwie mu się udało. Do diabła! Właściwie to powinno mu się zabronić pisania, bo nie jest czymś normalnym, żeby słowem pisanym wywoływać złość w czytelniku, żeby z taką łatwością zasiewać niepokój w jego duszy i burzyć spokój jego sumienia. A w tych historiach tkwi właśnie taka siła.

To nie jest tak, że wszystkie reportaże są przytłaczające. Tych opowieści, które mogłyby nieść pocieszenie i nadzieję jest jednak tak mało, jakby autor chciał jeszcze bardziej podkreślić, ze otaczają nas głównie ból i cierpienie. Tym samym „Bóg zapłać” nie jest lekturą na zaśnięcie, ani do śniadania czy zabicia czasu w autobusie. Dla mnie jest książką, która już zawsze przypominać mi będzie o tym, że życie nie jest różowe...

Tochman W., Bóg zapłać, Wydawnictwo Czarne 2010.

4 komentarze :

Alannada pisze...

Zaiste może to być godna uwagi lektura. Będę się za nią rozglądać

Pisany inaczej pisze...

Ja zdecydowanie wolę lektury o pozytywnym wydźwięku, więc sobie daruję :-)

Anonimowy pisze...

Cóż, doły mamy wszędzie jak okiem sięgnąć, a mnie jakoś nie przekonują dyżurni dołersi...

krwawasiekiera pisze...

Niestety, w moich bibliotekach reportaże z Czarnego pokazują się b. rzadko, a Tochmana nie ma wcale. Szkoda, bo chętnie bym sięgnęła, nie wątpię, że świetny, ale stosunek objętości do ceny ma na ogół zaporowy.