#65

  • 1


Jak widać na powyższym obrazku pofatygowałem się na targi książek w stolicy. Podrzucam więc kilka fotek w celu odświeżenia bloga, choć nius jest już lekko przebrzmiały bo targi to były kiedy? Dwa tygodnie temu? Ale impreza była w sumie fajna. Masę książek, autorzy na żywo i wstęp miałem za friko bo jestem blogerem. Chyba kosztem bibliotekarzy, bo wydaje mi się że kiedyś to oni mieli za darmo, a teraz mają tak dobrze tylko wtedy gdy odbywają się imprezy branżowe, a więc chyba czwartek i piątek. Pytanie tylko który bibliotekarz dostanie wtedy wolne z pracy. Absurdalna sytuacja. Moja żona, bibliotekarka z krwi i kości  z powołania, musiała zabulić za wejściówkę a  tymczasem ja - niedzielny bloger - mogłem paradować dumnie z plakietką "media" na klacie. Okej, nigdzie nie jest napisane że bibliotekarze muszą mieć wstęp za darmo, ale z jakiego powodu tak nobilituje się blogerów? Jak dla mnie to kolejny smutny przykład na deprecjonowanie bibliotekarskiej profesji. Takie czasy.

Ale, ale... nie narzekajmy bo jak wspomniałem było fajnie. Nawet bardzo.




Michał Olszewski i Iza Michalewicz. Pierwsze spotkanie autorskie które zaliczyłem na targach było właśnie z reporterami GW. Olszewski już jako tegoroczny laureat Nagrody im. Kapuścińskiego. Bardzo dobrym pomysłem było zrobienie panelu z tą dwójką na raz, bo z jednej strony dostaliśmy żywiołowość Michalewicz, a z drugiej powściągliwość Olszewskiego i razem to bardzo fajnie współgrało.



A to John Layman. Dla książkoholików być może kompletny no name, ale dla fanów amerykańskiego komiksu wprost przeciwnie. Na targach gościł w związku z premierą swego najbardziej znanego dzieła, czyli "Chew". Komiks polecam brać w ciemno, jeśli lubi się absurdalny humor. Napomnę tylko, że główny bohater to gliniarz-kanibal, a na świecie panuje ptasia grypa. Głowiłem się które ze spotkań wybrać w ramach Komiksowej Warszawy i nie żałuję, że poszedłem na Laymana. Bardzo sympatyczny człowiek. Nie dorabiał jakiejś ideologii do tego co robi, tylko stawiał sprawę jasno. Kiedy w Ameryce chcesz zarobić na chleb będąc komiksiarzem to nie unosisz się artystyczną ambicją i  nie odmawiasz wielkim (czyli Marvelowi bądź DC) tylko zgadzasz się być trybikiem w tej korporacyjnej machinie i tworzysz tysiąc pięćsetny numer jakiegoś batmana czy spajdermana modląc się przy tym żeby mieć pracę również przy tysiącpięćsetnym. A w międzyczasie dłubiesz nad czymś w rodzaju Chew. Ogólnie fajne rzeczy mówił i szkoda, że spotkanie trwało tak krótko. 


Last one but not least - Katarzyna Bonda. Przyznaję się bez bicia - nie czytałem żadnej jej książki, ale jeśli pisze tak samo jak prowadzi swoje spotkania autorskie to ja poproszę coś do czytania. Naprawdę istny wulkan energii, poczucie humoru i dystans do siebie. Ostatni raz tak dobrze bawiłem się na spotkaniu autorskim z prof. Bralczykiem. Nawet jeśli dla Katarzyny Bondy była to pańszczyzna którą musiała odbębnić w ramach promocji swej książki to nie dała tego odczuć czytelnikom ani przez chwilę. w przeciwieństwie do panów prowadzących, którzy wyglądali jakby posadzono ich tam za karę.


A na koniec słit focia dwóch zdobyczy książkowych. Z jednej strony "Alicja w Krainie Czarów" - w ramach zbierania różnorakich wydań powieści Carrolla. Z drugiej zaś "Uśmiech dla Żabki" - w ramach mojego uwielbienia dla jednej z najlepszych polskich światowych ilustratorek, czyli Emilii Dziubak.

To by było na tyle. Mam nadzieję, ze następny wpis będzie o tym co przeczytałem.
Stay tuned.





1 komentarz :

Agnes K. pisze...

I ja byłam i dobrze się bawiłam :)