„Lodowy ogień” zakupiłem pod wpływem impulsu i nieoczekiwanie stał się
moją pierwszą lekturą w tym roku. Zdecydowanie nie jest to najlepsza pozycja na
otwarcie nowego „sezonu czytelniczego”, choć wydawało się, że ma ku temu
predyspozycje. Spodobał mi się bowiem pomysł, aby bohaterką uczynić Królową
Śniegu, która w mroźnym Sankt Petersburgu usiłuje odzyskać swe skradzione
serce. Na dodatek wszystko dzieje się u schyłku XIX wieku i już daje się
zauważyć rewolucyjne nastroje w rosyjskim narodzie. Brzmi ciekawie i ogólnie
rzecz biorąc trochę się napaliłem na fajną rozrywkę dla dzieci, ale po lekturze
zmuszony jestem stwierdzić że to jednak strasznie cienkie było. Ciekawe pomysły
rozpłynęły się autorowi w odmętach nudnawej fabuły. Pamiętam, że zarzucałem Zafonowi
denerwującą manierę nadużywania metafor. Po przeczytaniu „Lodowego ognia”
stwierdzam jednak, ze wolę rozbuchany i przekombinowany styl autora „Cienia wiatru”,
niż drętwą prozę Meyera. Obawiam się, że dzieci ta książka może zanudzić. A szkoda, bo zapowiadała się nieźle i miała kilka fajnych momentów.
Meyer K., Lodowy ogień, Nasza Księgarnia 2009.
4 komentarze :
Tak więc nie będę zaprzątać sobie nią głowy ;]
No faktycznie pomysł mógł być ciekawy, trochę szkoda, że nic z tego nie wyszło.
Pomysł był rewelacyjny. Zima, schyłek XIX wieku i niespokojna politycznie Rosja. Niestety ani warstwa polityczna powieści, ani fantastyczna nie są interesująco poprowadzone. Gdzieś też nie udało się dopasować do siebie tych dwóch płaszczyzn i moim zdaniem jest to wina słabego przemyślenia fabuły. Ostatecznie wyszła ot taka sobie bajka z ambicjami, która niestety nie spełniła pokładanych w niej nadziei. Duży minus również za postacie.
Nudnawa fabuła - nie brzmi za dobrze.
Prześlij komentarz