#9 Z tęsknoty za bibliofilskim rajem

  • 6

Chociaż przy poprzednim wpisie zaznaczyłem, że nie będzie żadnych podsumowań i rok miniony zaliczyłem do zamkniętych, to jednak stwierdzam, że nie mogę nie wspomnieć o jednej z najlepszych książek jakie mi dane było czytać nie tylko w roku 2009, ale i w całym życiu.
Mowa tu oczywiście o uroczym zbiorze esejów autorstwa Anne Fadiman zatytułowanym „Ex libris. Wyznania czytelnika”. Co takiego jest w tych kilkunastu tekstach, że uznałem ich przeczytanie za jedną z najciekawszych przygód jakie mi w moim czytelniczym życiu dane było przeżyć? Przede wszystkim miłość do słowa pisanego, wylewająca się tutaj z każdej strony, podkreślana niemalże w każdym zdaniu. Bibliofilstwo autorki osiąga tutaj taki stopień, że nie jeden specjalista wydałby skierowanie na jakąś przymusową terapię. W świecie gdzie niemal na każdej ulicy bombardowani jesteśmy obrazkową papką, gdzie jednym z wyznaczników pozycji społecznej jest ilość cali w telewizorze, a szczytem konwersacji jest wysłanie komórką trzystu znakowej wiadomości, upodobanie autorki do słowa pisanego zakrawa na jakieś zboczenie. Bez względu na to czy jest to pasjonująca XIX-wieczna powieść czy zwykły katalog wysyłkowy, Fadiman pożera je niczym wygłodniały drapieżca na swoją ofiarę. I wciąż nie ma dosyć.


Zakochałem się w „Ex librisie", ale jest to miłość podszyta zazdrością. Bo ja nie pamiętam tak jak autorka książek z mojego z dzieciństwa. Nie potrafię wymienić żadnej lektury, która towarzyszyła mi podczas wchodzenia w dorosłość. Nie wzruszyłem się losami Sokolego Oka, choć pięcioksiąg Jamesa Fenimore’a Coopera od dzieciaka stoi na mojej półce (a właściwie jego trzy części, bo dwóch kolejnych nigdy nie zdążyłem skompletować). Choć brylowałem na lekcjach polskiego (skromność ponad wszystko), nigdy nie zaraziłem się bakcylem poezji. Ba, nawet lektur nie czytałem. Po prostu książki przez długi czas nie stanowiły najważniejszej części mojego życia. Zupełnie odwrotnie niż u Fadiman.
Dzisiaj pożeram książki łapczywie jakbym chciał nadrobić stracony czas, zapominając jednak w czym tkwi istota czytania. „Ex libris” mi o tym przypomina: bezczelnie obnaża moje lekturowe braki, zmusza do refleksji nad moim sposobem czytania i uświadamia, że mój książkowy świat to ledwie fasada bibliofilskiego raju do jakiego należą czytelnicy pokroju Anne Fadiman. Właściwie powinienem tę książkę znienawidzić, ale jest tak cudownie napisana, że nie da się jej nie kochać. Polecam.

Fadiman A., Ex Libris. Wyznania czytelnika, Świat Literacki 2004

6 komentarzy :

Alannada pisze...

Bardzo fajna recenzja. Nie wiem, czy sięgnę po tę książkę, bo cierpię na brak czasu, a nie chęci. Pozdrawiam

Justa pisze...

W końcu się zrehabilitowałeś! :) Z wpisem :)) Chciałam kiedyś kupić tę książkę. Nie pożyczę od Ciebie póki przetrzymuję 451 ;)

krwawasiekiera pisze...

Ex libris jest od dawna na mojej liście zakupów, jak tylko wyczytam zaległości, to nabędę:)

pani Katarzyna pisze...

Chyba też się na tę książkę skuszę. Wygląda na to, że mi się spodoba.

A miłość od nienawiści dzieli cienka linia... ;)

kornwalia pisze...

Mam to w schowku, choć koleżanka twierdzi,że książka przeciętna, ale liczę, że się myli :]

A cóż nie tak jest z Twoim czytaniem? Jaka jest istota czytania wg autorki?

Agnes pisze...

Też ją lubię i też zazdroszczę. Ale poczucia niższości wobec autorki już się pozbyłam ;)