#68 Dan Simmons "Letnia noc"

  • 0


Ależ mnie ten kindle rozpuścił. Męczyłem się przy czytaniu tej książki niemożebnie: a to format nie taki, a to czcionka nie taka, a to źle się trzyma. A w kindlu? Jeden ruch palca i ustawiam sobie dogodną czcionkę, odstępy między wierszami, marginesy, sami wiecie. Tak się rozbestwiłem w moim czytaniu. Ale chodzi mi tylko o samo wydanie książki przez MAGa, które każe podejrzewać jakieś ogromne cięcia w budżecie z 2003 roku, biorąc pod uwagę jak ostatnio były u nich wydawane inne książki Simmonsa. Bo jeśli chodzi o samą powieść, to jest to całkiem niezły horror - może nie na poziomie "Terroru", ale nawet wciąga.




O czym tym razem? Grupa dzieciaków musi stawić czoła jakiemuś demonicznemu złu w jakiejś zapadłej amerykańskiej dziurze o wdzięcznej nazwie Elm Haven. Może z mojego opisu tego nie widać, ale jeśli wczytasz się w "Letnią noc" to przed oczami powinny zamigać Ci hasztagi w rodzaju #Stephen King albo #To, bo książka klimatem bardzo przypomina opowieść o klaunie z Derry. Czy lepsza? Chyba nie, bo pióro Simmonsa jest chyba bardziej toporne niż u Kinga, no chyba że w tym koszmarnym wydaniu spartaczono również tłumaczenie. Są jednak w "Letniej nocy" elementy, które stawiają ją dużo wyżej niż produkcyjniaki z Phantom Pressu., chociażby fajni główni bohaterowie którym nie da się nie kibicować nawet jeżeli biorąc pod uwagę ich wiek często zachowują się absurdalnie nierealnie. Simmons przyłożył się też do całej warstwy obyczajowej - czuć że Elm Haven zamieszkują nie tylko główni bohaterowie, że ta mieścina z Illinois nie jest oderwana od rzeczywistości tylko jest silnie umiejscowiona w Ameryce lat 60-tych. W ogóle ma się wrażenie, że owe lato 1960 ma być dla wszystkich dzieciaków końcem pewnej epoki niewinności i to nie tylko z powodu czyhającego w szkolnych murach zła, ale również z powodu zmieniającej się obyczajowości i powolnego wkraczania w wiek nastoletności. Jedną z najlepszych scen w książce, wcale nie horrorową, jest mecz softballu w którym w ramach podziału na drużyny jedna z grup musi ściągnąć koszulki. To prowadzi mnie niestety do stwierdzenia, że "Letnia noc" chyba najbardziej kuleje pod względem horrorowym. Groza ukrywa się tu pod postacią monstrów rodem z filmu "Wstrząsy", którego piracki tytuł z lat 90-tych "Wężoidy" bardziej przemawiał do wyobraźni. Ogólnie można przyjąć, że od momentu pojawienia się gigantycznych dżdżownic (?) mamy już typową "mastertonową" rozpierduchę, a budowany wcześniej misterny klimat (trupowóz!) bierze w łeb.


Podsumowując: to nie jest horror, który zapisze się jakimiś wielkimi zgłoskami w historii gatunku, ale miał w sobie coś co trzymało mnie do samego końca, a nawet wzbudziło zainteresowanie kolejnymi tomami (niestety nie wydanymi już u nas). Warto było mu poświęcić kilka godzin. Nawet jeśli zaliczyło się już "To" Stephena Kinga. 

W ramach małego update'u taki oto cytat z książki, który mi się spodobał:

"Wetknięty za pasek pistolet na wodę zaczął przeciekać. Mike czuł się jak kretyn. Walczyć z potworami? Proszę bardzo. Ale dlaczego w mokrych gatkach? W końcu, zirytowany, wyciągnął pistolet zza paska i wziął go w zęby. Lepsza mokra broda niż podejrzana plama na spodniach." 

Wiadomo, w wieku 11 lat są pewne priorytety.

Do następnego wpisu.
Sławencjusz, etatowy Bibliożerca

Brak komentarzy :