Chris Beckett "Ciemny Eden"

  • 6

Polecam.

No po prostu polecam.

W żadnym wypadku nie zrażać się etykietką science-fiction. Tytułowy Eden, planeta pozbawiona słońca, to ściema. Taki zabieg, by uatrakcyjnić lekturę. Cały myk to wzajemne relacje wśród zamkniętej społeczności, która przez swój skostniały system i niemożność uwolnienia się z więzów przeszłości, wykazuje się totalną ślepotą na zmieniającą się rzeczywistość. W takiej społeczności, która tutaj de facto jest jedną wielką rodziną, nie ma miejsca na indywidualistów pokroju Johna Czerwoniucha. Konsekwencją będzie oczywiście klasyczny konflikt pokoleń. Śledząc go, stajemy się świadkami powolnego rozpadu pewnego wypracowanego na przestrzeni lat ładu i tym samym narodzin nowego początku, ale czy lepszego? 

Na fiuta Harry'ego i cycki Geli, naprawdę wciągająca historia.


6 komentarzy :

slavkomir pisze...

Angela :-) Jedna z pierwszych, którzy pojawili się na Edenie :-)

Agnes K. pisze...

A! No to - na cycki Geli - przeczytam to!

Agnes K. pisze...

I przeczytałam.

Sławencjusz Sławkowski (etatow pisze...

Super! I jak wrażenia?

Agnes K. pisze...

Entuzjastyczne. Może podrzucę linka:
http://mcagnes.blogspot.com/2014/06/ciemny-eden-chris-beckett-chaotycznie.html
Stawiam w jednym rzędzie z Bułyczowem i Huberathem.

Agnes K. pisze...

Byłam pewna, że odpowiedziałam, podając linka do swojej opinii na blogu, ale chyba disqus wyciął :(