Pierwsze kilkanaście stron „Colorado Kida” to jest to co ubóstwiam w
Kingu, a mianowicie mięsiście nakreśleni bohaterowie, których jestem w stanie
łyknąć i bez problemu polubić (albo znienawidzić). To nie Rollins, który swoje
postacie wprowadzał z finezją skandynawskiego drwala. Tutaj krótka rozmowa w
restauracji pomiędzy dwójką sędziwych staruszków zajadających się kanapką z
homara, a młodą adeptką dziennikarstwa jest bardziej pasjonująca niż wszystkie
cliffhangery z „Lodowej pułapki” razem wzięte. Co mistrz to mistrz, ale jednak
w przypadku „Colorado Kida” mistrzu trochę przeholował i w sumie kończyłem tę
krótką historię trochę wkurzony, że zostałem zrobiony w balona. No bo kiedy
Vince Teague prawi nam, że dobra historia powinna mieć początek, środek i
koniec, to ja się z nim zgadzam, bo chłop dobrze gada. Ale co ja mam powiedzieć
kiedy King gra mi na nosie i pomija jedną z tych składowych dobrej historii. I
co z tego, że dobrze się czyta (w końcu to King; no chyba, że pisze ze Straubem),
kiedy po skończonej lekturze przychodzi do głowy tylko WTF, ale na pewno nie
dlatego że to było takie och i ach. Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że
gdzieś pomiędzy wierszami znajduje się odpowiedź na nieśmiertelne pytanie „kto
zabił”. Pewnie jest tu ogromne pole do popisu dla wszystkich kingologów,
tropiących na kartach jego powieści wszelkie smaczki i nawiązania. Ja jednak
wymiękam. Acha. I nie przekonuje mnie odczytywanie tej nowelki jako peanu na
cześć rzetelnego dziennikarstwa. Bo wierzę, ze Kinga stać na coś więcej.
Pingwin. Długa droga do domu. Tom 1
13 godzin temu
2 komentarze :
Serio? Nie wiadomo, kto i co? O, panie Stefanie, lubisz pan ludzi robić w balona. Colorado Kid jeszcze przede mną, słabsze kawałki Mistrza staram się sobie dozować ostrożnie, a sugerując się recenzjami póki co odpuszczam "Rok wilkołaka". Kida też zostawię, na razie. Zwłaszcza, że tak wiele porządnych chwalonych i długaśnych książek przede mną. Pozdrowienia
ja aktualnie czytam jedną z nowości Kinga, ale idzie mi póki co topornie. Może wynika to z faktu, że chwytam wiele srok na raz za ogon.
Prześlij komentarz