niedzielne podsumowanko 3/2015

  • 0

... a w nim o polskich Grekach i amerykańskich kosmicznych żołnierzach, czyli o dwóch książkach ze zdecydowanie przeciwległych biegunów gatunkowych, których bohaterowie spoglądają śmierci w oczy i różnorako z tego spotkania wychodzą.




Hubert Klimko-Dobrzaniecki "Grecy umierają w domu"

Nie jestem osobą, która po lekturze książki jakoś ochoczo pomstuje na nieudane zakończenia. Ot, nie wyszło, nie podobało mi się, niższa ocena na LC i tyle. Po co włosy z głowy rwać? Zbyt cenne w moim wieku. Jednak po powieści Huberta Klimko-Dobrzanieckiego nie wytrzymałem i nie tylko poczułem usilną potrzebę wyrwania sobie kłaków, ale i niebezpiecznie zahaczającą o kryminał chęć rzucenia książką w autora przy najbliższej nadarzającej się okazji. I to nawet nie egzemplarzem „Greków…” - bo to maleńka rzecz, ledwie dwieście kilka stron szarego papieru w miękkiej oprawie - tylko czymś znacznie solidniejszym, dajmy na to „Lalką”. A przecież „Grecy umierają w domu…” to naprawdę fajna książka. To pasjonująca opowieść o miłości syna do ojca okraszona barwnymi zdaniami, zabawnymi metaforami, a nawet rymami, które o dziwo wcale nie brzmią pretensjonalnie. Bo Klimko-Dobrzaniecki to niewątpliwie utalentowany gość mający dar do snucia niesamowitych historii, do zastawiania pułapek na czytelnika tak by zapomniał o bożym świecie i dał się wciągnąć opowieści. No i mnie też Klimko-Dobrzaniecki wciągnął, omamił i uwiódł. Z każdą stroną bezczelnie pompował balon moich oczekiwań po to tylko by w finale bezceremonialnie go przekłuć i pozostawić z gębą rozdziawioną szeroko i poczuciem, że zostałem zrobiony w hmmm… balona. Zastanawiam się czy z braku pomysłu na domknięcie autor zrobił to tak na odwal, czy to przewrotny żart autora którego nie zrozumiałem. Żadna odpowiedź mnie nie satysfakcjonuje bo jak nigdy wcześniej bezczelnie chciałem (ba! pragnąłem!) zakończenia takiego jakie JA sobie wyobrażałem, że powinno być. Ale poza tym to cholernie dobra książka.

John Scalzi "Czerwone koszule"

Naprawdę ciężko mi pisać cokolwiek o tej książce bez ryzyka zdradzenia istotnego szczegółu, który stanowi o znakomitości tego czytadła. O dziwo nie robi tego też okładkowy blurb, a jak wiadomo jest to ta część książki która lubuje się w spoilowaniu. Za to radzę uważniej czytać internetowe recenzje. Wystarczy bowiem nieopatrznie rzucone słowo, nawet bez nachalnego streszczenia by popsuć zabawę podczas czytania. Co by samemu nie zabrnąć w niebezpieczne rejony powiem tylko, że nie pamiętam czytadła, w którym do ostatniej strony przejmowałbym się losami tak papierowo nakreślonych bohaterów. Jest kosmicznie, humorystycznie i romantycznie, że tak pozwolę sobie zrymować. Polecam i zapraszam za tydzień.


Brak komentarzy :