#12 Niewiarygodne ilustracje Bohdana Butenki

  • 4

Jako domorosły rysownik szczególną atencją darzę książki po brzegi wypełnione ilustracjami. Zazdrość mnie bierze, kiedy widzę jak pomysłowo potrafią zilustrować dowolną historię mistrzowie tego fachu. W ostatnim „Dużym Formacie” przeprowadzono wywiad z naszym rodzimym mistrzem Bohdanem Butenko, co i mnie skłoniło do napisania krótkiej okolicznościowej notki tym bardziej, że twórca Gapiszona, Gucia i Cezara obchodził nie tak dawno temu swoje 80 urodziny.


Tak w ogóle to niniejszy tekst chciałem rozpocząć tezą, że twórczość Butenki przeżywa swoisty renesans. Po liczbie tytułów zilustrowanych jego ręką jakie rzuciły mi się ostatnio w oczy do takiego wniosku właśnie doszedłem. Szybka internetowa kwerenda uświadomiła mnie jednak, że Butenko ilustruje niemal bez przerwy. Na palcach jednej ręki można policzyć roczniki w czasie których nie ukazała się choć jedna nowa książka, której szata graficzna nie byłaby sygnowana nazwiskiem ilustratora. A karierę zaczął już w roku 1955!!! Pracował nad tak kultowymi tytułami jak „Niewiarygodne przygody Marka Piegusa” Niziurskiego, czy „Wakacje z Duchami” Bahdaja. Swoją kreską ożywiał wiersze takich tuzów poezji dziecięcej jak Chotomska, Brzechwa czy Tuwim. Jak dowiedziałem się z wywiadu maczał palce również w animacji, a tworzony przez niego serial „Gucio i Cezar” animowany był na żywo! W czasie kiedy za wielką wodą studio Walta Disneya wyznaczało standardy nowoczesnej animacji, Butenko zmuszony był robić wszystko metodą chałupniczą. PRL nie rozpieszczało również animatorów.


Kiedy spojrzeć na kreskę Butenki, wpierw może śmieszyć jej prostota. Pamiętam, że ja sam będąc w dzieciństwie zachłyśnięty amerykańską ilustracją komiksową , spoglądałem na jego rysunki z pewnym zażenowaniem. Dzisiaj nie mogę wyjść z podziwu jak nowatorskie było jego podejście do ilustracji, jak umiejętnie wkomponowywał rysunki w opowiadaną historię, jak nie bał się eksperymentować z formą.

Ostatnio nawet zauroczony jego ilustracjami zakupiłem „35 maja” Ericha Kastnera, choć przecież na swojej półce posiadam już jedno wydanie tej zabawnej powieści dla dzieci. Przyznaję jednak, że po tym jak zobaczyłem, co Butenko wyczynia z historią niemieckiego autora nie mogłem się oprzeć: ilustracje rozciągające się na dwie strony, wykorzystanie kolażu, fantazyjne czcionki, zabawa z tekstem. Po prostu cudo.


W ogóle przeszła mi przez głowę taka myśl, że fajnie byłoby skompletować cały dorobek mistrza, ale biorąc pod uwagę jak bogata jest jego bibliografia mój portfel mógłby tego nie wytrzymać. A Butenko mimo podeszłego już wieku wciąż tworzy. Szacunek panie Butenko. Szacunek.
P.S. Ale Marka Piegusa muszę mieć... :-)